W końcu udało mi się wyrwać z domu i polecieć do jednego z moich ukochanych miast - do Paryża. Spędziłam w nim 2,5 dnia, chociaż mogłabym nawet 2,5 miesiąca. Pogoda była idealna do tego by spacerować i chłonąć weekendową atmosferę, co też robiłam z wielką chęcią - a przy okazji mogłam zaprezentować sukienkę z poprzedniego wpisu.
Będąc w Paryżu trudno oprzeć się pokusie objadania się. Makaroniki, bezy, tarty... Mniam! Do tego bagietka i kawałek sera i w zasadzie nic mi więcej do szczęścia nie brakowało. No może jeszcze łyk cydru lub wina...
zdjęcia: cuz
No comments:
Post a Comment