Thursday 14 November 2013

DZIEŃ SĄDU NA MARSZAŁKOWSKIEJ

Tak, tak. Nie boję się użyć tych słów. 14.11. to dzień sądu nad wszystkimi, którzy czekali na pojawienie się w H&M kolekcji Isabel Marant. Tylko wybrańcy wyjdą ze sklepu z tym po co przyszli. Reszta odejdzie z kwitkiem lub z czymś, co cudem zostanie pominięte i smętnie będzie leżeć na podłodze lub wisieć przekrzywione na wieszaku. Jak do tego doszło???

sklep


Do tej pory, gdy z marką H&M współpracowali projektanci, tacy jak Marni czy Sonia Rykiel, sprzedaż odbywała się na troszkę innych zasadach niż w przypadku Isabel Marant. Rzekłabym nawet - bardziej ludzkich. Ale od początku...

Ubrania francuskiej projektantki można było kupić tylko w dwóch sklepach w Polsce (sic!), gdy na przykład kolekcja Marni dostępna była w kilku H&M w samej stolicy, a dodatkowo w innych sklepach w kraju. Limitowana kolekcja tym razem była NAPRAWDĘ LIMITOWANA. To oczywiście doprowadziło do kumulacji fanów Marant pod drzwiami H&M.

Ja pojawiłam się na ulicy Marszałkowskiej o godzinie 8:40, więc stałam już dosyć daleko od wejścia. Na pocieszenie dostałam makaronik i informację, że tym razem nie ma ograniczeń co do ilości ubrań, które chcemy kupić - zazwyczaj można było wyjść tylko z jednym egzemplarzem danego ubrania. Niedobrze. W ciągu 20 minut oczekiwania dowiedziałam się także, że na wczorajszym evencie dla celebrytów gwiazdy BIŁY SIĘ o ubrania i na półkach nie zostało nic. "Pięknie", pomyślałam sobie. A jak było w wersji dla mas?

Gdy o 9 bramy sklepu zostały otwarte, tłum ruszył. I tu pojawił się kolejny problem. Wszyscy zostali wpuszczeni w tym samym czasie (zwykle zapraszano kupujących partiami, by każdy mógł względnie spokojnie wybrać z kolekcji coś dla siebie). Koszmar. Zostałam wepchnięta razem z innymi chętnymi i nie mogłam dorwać żadnego wieszaka. Ludzie cisnęli się na małej powierzchni, zgarniali ubrania nie patrząc na rozmiar i w ciągu 8 minut nie było już nic do wyboru. Dwie panie stały z parą butów, jedna z lewym, druga z prawym i oczywiście żadna nie chciała zrezygnować. Inny pan trzymał kilka takich samych sukienek. Wierzcie mi, nie wyglądał na konesera mody, raczej na kogoś kto umie się dobrze przepychać, by później upchnąć towar za wyższą cenę. Gdy zapytałam, czy bierze wszystkie sukienki, powiedział, że tak. Hmm... W końcu udało mi się dotrzeć do sekcji dziecięcej, gdzie jakimś cudem znalazłam sweter, który chciałam kupić. Okey, pomyślałam. Idę do przymierzalni, może ktoś już coś przymierzył i oddał. Taaa... Nie tylko ja wpadłam na ten genialny pomysł. Stałam tak 15 minut, gdy pojawił się chłopak z obsługi. Miał ze sobą bluzki. Prawie na ślepo wyciągnęłam w jego kierunku rękę i... udało się!!! Trafiłam na swój rozmiar. Yuuupiii!!! Czekam dalej, zobaczymy jak sytuacja się rozwinie. Panie zaczynają się denerwować. Dziewczyna, która czekała od 6:30 nie ma nic. Inna próbuje wymienić za małą sukienkę na spodnie. Handel wymienny kwitnie. Ktoś się burzy, że tak nie można i zostaje określony mianem kosmity. Starsza elegancka kobieta podirytowana narzeka, że traktuje się nas jak bydło i że w PRL było lepiej (seeeeriooo). Gdy pytam dziewczynę z obsługi, dlaczego nie wpuszczano nas partiami, odpowiada: "Nam też się to nie podoba. Zalecenie odgórne. Każą nam mówić, że to wolny rynek". Bosko. Zrezygnowana robię ostatnią rundę po sklepie. Nie ma już wymarzonych przeze mnie sukienek. Marynarki, której pragnęłam, nawet nie widziałam. Manekiny, jeszcze 10 minut temu wystrojone i wystylizowanie,  stoją nagie. Jakieś sprytne isabelomaniaczki zdarły z nich wszystko. Cóż, na pocieszenie biorę jeszcze krótkie spodenki z działu dziecięcego. Dobrze, że jestem taka drobna... Wychodząc mijam dziewczynę czekającą od 6:30. Zdobyła sukienkę. Uff...

ubrania3 ubrania2 ubrania


P.S. Zapomniałam napisać, czy warto było walczyć dziś o te ubrania. Coż, kolekcja Isabel Marant jest niezła, chyba najlepsza do tej pory, jeśli chodzi o projektantów współpracujących z H&M. Sweter zrobiono z wełny, bluzkę z jedwabiu, nie z poliestru. Spodenki leżą dobrze. Więc chyba było warto ;)

2 comments:

  1. Ale się uśmiałam czytając Twój post :) świetny :))) Teraz czekam na stylizacje, bo z tego co widać to niezłe ciuszki :) buźka

    ReplyDelete
  2. :) To naprawdę było niezłe doświadczenie :) A stylizacje już wkrótce...

    ReplyDelete